wtorek, lipca 31, 2007



Tyle nowych wrażeń że ciężko cokolwiek ogarnąć. Może od początku. W sejnach na warsztatcie było tak fajnie źe trudno opisać. Bardzo wiele nowych inspiracji, nowej muzyki , nowych metod pracy. Ogarniania się , samoogarniania się, wysiłku , zmęczenia. Miło było wsiąknąć w życie małego miasta , chociaż na chwilę. Zaczerpnąć trochę siły z magicznego pogranicza. Nauczyć sie i zobaczyć jak my tu mamy wspaniale , wolność słowa , kultura swobodna, doceniłam kilka kwestii. Nie zdawałam sobie kompletnie sprawy że na Białorusi jest aź tak źle . Nasz sąsiad, ucieśniony do tego stopnia że cała reszta kładzie na nim laskę. Przykre to jest.
We wrocławiu Macka B i Junior Kelly. Pierwszy autentyczny , stary , radosny. Drugi perfekcjonistyczny, spieszący się , trochę zblazowany( chociaż muzycznie bez zarzutu) . Tęskniłam do domu i do Purchelskiego. KOniec wakacji mnie demobilizuje, a ciągle za duźo spraw na głowie.
Jeszce raz największe buziaki dla sejneńskich chłopaków.

piątek, lipca 20, 2007

Wyjazd w nowy wjazd

Do widzenia ! Jadę na mazury pracować z młodymi ziomkami nad muzyką i słowami. Bardzo mniam , ten plan. Nad warszawą burze...
limeryk na dowidzenia

Był pewien artysta pod Coethen
z wyrytym na dupie bukietem.
Kształt jego zdumiewał,
barw dobór -- olśniewał,
lecz zapach, niestety, był nie ten.

Jeden facet ze wsi Siarcza Łąka
cały czas bardzo mocno się jąka.
Kiedy wypsnie coś tyłem,
mówi: "Pu-pu-puściłem
bo-bo-bo bo-bo-bo bo-bo-bąka.


oczywiście , nie są mojego autorstwa,, miałam dużo ubawu przygotowując się do tych zajęć , bardzo jestem ciekawa co mnie tam spotka,,

czwartek, lipca 12, 2007


Czekam na odpowiednią porę dpo wyjścia. Od rana reise fieber, korzystając z okazji , wzięłam wszystkiego za dużo. Życzę sobie , a również i wszystkim zawistnym i nieprzyjaznym mi ludziom ,dużo słońca w ten weekend, mało fotoradarów na drodze, i szczerej koncentracji. Za godzinę wychodzę , będę walczyć. Od jutra z browarem na plaży. Z moją przyjaciółką, która przez ostatnie 10 lat, była najbardziej lojalną mi osobą. Na tym świecie, bardzo doceniam szczerą ,kobiecą przyjaźń. Bez rywalizacji, bez zazdrości. Dobrze mieć w życiu takich ziomów, których można być pewnym, w każdej sytuacji.Niezależnie.

poniedziałek, lipca 09, 2007

Po buddyjsku staram się współczuć moim wrogom, okazuje się że ich mam jednak. Dziwne ,że wcale nawet tego nie podejrzewałam. A może po prostu , czas na kolejną lekcję ludzkiej zawiści, pani o oczach żółtych, a jej ręce czarne ,a włosy zielone...tak ,, pisałam już o tym kiedyś. Przeszukuję w sobie wszystkie odcienie złości, i pozbywam się tego , co jest stratą czasu, marnotrawieniem energii. Wygaszam ją w sobie, bo niesie bezsens z efektem śnieżnej kuli. Odkładam ją an bok , bo stoję pewnie na nogach. W ciągu tysiąca sekund w ciągu dnia, żal mi czasu. Jadę w czwartek nad morze, nadchodzi era "monola w trasie````"

sobota, lipca 07, 2007

codziennie nowe plany. Ze strugami deszczu wszystko stoi. Może przez korki w mieście ,cały czas się również się zamulił.Znowu na coś czekam a działać nie mogę za bardzo. Za to od poniedziałku załatwiam papierozę, Więc jedyne na co mogę sobie pozwolić, to mądrze spędzić niedzielę. jak nie będzie padać pomalujemy furę.

wtorek, lipca 03, 2007

Dostałam na majspejsie taki obrazek i lekko wymiękłam, smutne misie mnie pokonały. Warszawa też mnie pokonuję. Stałam wczoraj z purchelskim na rondzie ONZ i zastanawiałam się za jakie grzechy muszę stać w samym środku skrzyżowanych pędzących taśm, w środku hałasu , w centrum chaosu, muszę stąd wypaść, choćby na chwilkę , na moment. Wyciszyć głowę, schować się w piach. Nic niestety nie zależy ode mnie. Zaciskam pięści, zamykam oczy, po prostu staram to sobie wyobrazić. Urzeczywistnić troszkę marzenia.